czwartek, 1 sierpnia 2013

'Pewne zmiany.'

Dzieciaki i cała reszta czytelników..

Ostatnia moja historia przedstawiała sylwester roku 2007/2008, czyli sam koniec roku. Należałoby teraz przejść automatycznie do roku 2008, lecz by cała historia o mojej miłości miała ręce i nogi musimy się jeszcze cofnąć mniej więcej do listopada roku 2007..

Czasem w Naszym życiu znajdujemy się w przeróżnych sytuacjach, a to w przekurwaśmiesznych, a to w tragicznych, a to po prostu co najmniej i to delikatnie mówiąc.. dziwnych w chuj. Jednakże każdy z Nas napotyka również sytuacje 'magiczne' (i nie mówię tu o UFO na niebie, czy tam jak kto woli jakimś niezidentyfikowanym obiekcie latającym, który dziwnie się kręci w kółko. Wydaje Ci się, że widzisz właśnie przybyszów z innej planety, a koledzy z boiska - gdyż trwał właśnie wtedy mecz - śmieją się z Ciebie, że kosmici są na rondzie i dlatego te światełko kręci się w kółko. Nie, nie mówię o takich chwilach) . Mam na myśli tą chwilę, kiedy siedząc pewnego dnia na lekcji informatyki w klasie przy komputerach, gdzie wszyscy jesteśmy usadowieni kolejnością numerków z dziennika, nagle uświadamiasz sobie, że dziewczyna siedzą obok Ciebie... Śmierdzi kartoflami kurwa mać ! Oczywiście później jej o tym powiedziałem, ale tamtego dnia uświadomiłem sobie coś więcej.. Że ma przepiękne oczy i cała ona.. dziwnie na mnie oddziałuje. Czyżbym się w niej zauroczył? Ups.. miałem wtedy swoją dziewczynę i byłem lojalny do samego końca, ale to co czułem przy Dorocie.. szybsze bicie serca, z nerwów kałuża pod pachami.. To nie zapowiadało się zbyt dobrze.. Dodając jeszcze, że Nasze relacje były naprawdę w porządku, a i jeszcze dodając, że na szczęście miała ona swojego chłopaka, którego niby strasznie kochała to naprawdę uwierzcie mi Moi Drodzy.. Był zły zwiastun na przyszłość.

Wróćmy/cofnijmy się/przejdźmy do przyszłości, a w zasadzie roku już 2008 (ouu jee, jak szybko zakurwiamy w przyszłość). Myślę, że najbardziej odpowiednim punktem by rozpocząć tą historią będzie połowa lutego (i nie mówię tu o walentynkach, tylko jakoś wcześniej niż połowa, może.. 3/4 połowy lutego). Co tu będę owijać w bawełnę.. Być może przez te kilka spisanych przeze mnie już historii wątek mojego tamtejszego związku pomiędzy mną, a Marleną nie napawał romantyzmem, namiętnością.. Ale uwierzcie mi, że starałem się unikać tego tematu ze względu na szacunek oraz dyskrecję. Musicie tym samym mi uwierzyć, że w Naszym związku nie zabrakło niczego, wszystko (prawie wszystko) było okey.. prócz mnie. Nie byłem w tamtym okresie jeszcze na tyle dojrzały by dotrwać dłużej. Nowa szkoła, nowe życie, nowi ludzie, wszystko nowe, głupia kłótnia o nic.. Wystarczyło byśmy się rozeszli. Na szczęście rozstanie przebiegło w zgodzie. Spotykaliśmy się jeszcze przez kilka miesięcy czysto koleżeńsko by się zwierzyć, pogadać. Czasem nawet miałem chwile zwrotne.. by wrócić, poprosić o szanse.. Ale to chyba normalne, bo tak naprawdę jak na takich mega gówniarzy było Nam dobrze, tylko wpakowaliśmy się w coś z czym powinniśmy byli zaczekać co najmniej rok lub dwa. Tak to już czasem niestety jest.. No, ale kurna jakby nie patrzył skończyło się to dla Niej jak i dla mnie dobrze. Oczywiście patrzę i opisuję to teraz patrząc z perspektywy czasu, a w tamtym okresie miewałem chwile.. bólu.

Od roku 2008, a mianowicie przełomie marca/kwietnia zaczęły występować u mnie pierwsze objawy przemiany.. Pamiętacie jak opowiadałem Wam, w którejś historii o moim stylu ubioru, wyglądzie? Tak.. zrezygnowałem już wtedy z dresów, pozostały tylko jeansy (te z krokiem po kolana jak i te 'normalniejsze'), czyli niewielki krok dla otoczenia, a wielki dla mnie samego. Spotkałem również w szkole bardzo, ale to bardzo wielu prześwietnych ludzi. Bywało także, że przez moje specyficzne poczucie humoru, żarty, z których ludzie faktycznie się śmiali , a nie z tego, że jestem żałosny sprawiło.., no i z faktu, że moja szkoła była tak malutka (jak na szkołą średnią), że pierdolnięcie bąka na górnym korytarzu było można usłyszeć (ale takie serio dobre pierdolnięcie) w szatni pod ziemią, że poczułem pewną 'pozycję'.. Oczywiście to wszystko co teraz Wam opowiedziałem mówi o moich tamtejszych odczuciach. A małymi kroczkami zbliżamy się do kwietnia, a mianowicie 21 kwietnia.. Hah, ja pierdole. Dzieciaki i wszyscy pozostali. To co wydarzyło się tego dnia, zakrzywia moją prywatnie osobistą czasoprzestrzeń, lecz nie do tego stopnia ją zakrzywia jak to co wydarzyło się 6 sierpnia 2009r. Ale do tego jeszcze dojdziemy.. CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz